poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział III

Nigdy nie myślałam, że cisza może być tak nieznośna. Błądząc gdzieś myślami, otworzyłam oczy. Czułam się dziwnie słabo, nieswojo i okropnie niekomfortowo. Po chwili, gdy obudziłam się z okropnego snu, zdałam sobie sprawę, skąd to wynikało. Coś mną okropnie bujało, a do oczu dolatywało zbyt jaskrawe światło. Nie mogłam już tego znieść. Chciałam wykonać maleńki ruch, jednak poczułam coś, co sprawiło, że wolałam umrzeć, niż przeżyć to jeszcze raz. Z oczu automatycznie popłynęły mi łzy. Pragnęłam wykrzyczeć ból, jednak w tym momencie pojawiła się przede mną blada, poobijana i znajoma twarz. Spojrzała mi w oczy, w których ujrzałam wielkie zmartwienie, zaskoczenie i troskę.
Skąd ja znam ten widok?
Chłopak wyglądał na śmiertelnie zmęczonego, był poplamiony krwią i blady, co sprawiło, że wyglądał prześlicznie.
Czemu się martwił?
Wpatrywał się we mnie i z wielkim wysiłkiem powiedział:
-Dziękuję.
Co się stało?! Wyglądał okropnie. Zaraz, zaraz...przecież to NN!  I niósł mnie na rękach. Co jest?! Czemu nie mogłam się ruszyć? Chciałam raz dwa stanąć na własnych nogach i to był błąd. Usłyszałam dźwięk, poczułam coś dziwnego i światło zaczęło przygasać. Ostatnie co widziałam, to drzewo, po którym NN osunął się, trzymając mnie w ramionach.
Czy ty musisz być taka słaba? Ruszaj się...uwierz mi, bo źle się to skończy. Halo? Podnoś się! Tam jest NN!
Wróciłam do rzeczywistości. Traktując wszystko jak sen, już chciałam się przeciągnąć i śmiać się ze swojej wyobraźni, a tu niespodzianka. Nic mi się nie stało. NN niósł mnie na rękach, jednak z kpiną wymalowaną na twarzy. Zauważyłam, że wokół zgromadziło się mnóstwo Leśnych, tworzących pewnego rodzaju przejście.
Będzie wesoło-pomyślałam.
Z tłumu wystąpił lekarz, obejrzał mnie, delikatnie położył na kamiennej posadce. Oczywiście jakby to nie było, nie obeszło się bez moich krzyków. Gdy w sali zapanowała cisza , wiedziałam, że zbliża się Taron, będący pewnego rodzaju, władcą.
-Mów.-Powiedział stając przed NN.
-Same kłopoty. Do niczego się nie nadaje jak widać. Odeślijcie, albo zróbcie z nią co chcecie.
-Nie o to pytam. Co się stało?
-Zaatakowano nas.
-Kto?
W tym momencie zauważyłam porozumiewawcze spojrzenia. Dlatego szybko dodał:
-Szczegóły.
 NN spojrzał na mnie, przez chwilę zamyślony, w tym momencie zauważyłam, że wcale nie wyglądał tak fatalnie. W umyśle zakiełkowała myśl, że może jednak wcale nie jest takim dupkiem, jednak bardzo szybko zmieniłam zdanie.
-Gdy nas złapano, ta oto dzielna dziewczyna-powiedział z ironią-zemdlała. Przez wszystko musiałem przejść sam. Zero pomocy. A przeciwników było wielu.
Po tych słowach wszystkie kobiety westchnęły i rozmarzonym wzrokiem patrzyły na NN.
Aha...dobrze. Wydrapię im wszystkim oczy, ale jemu tą piękną buźkę kiedyś obiję.